W poniedziałek (8 września 2025 r.) Komisja Rolnictwa Parlamentu Europejskiego zagłosowała za ograniczeniem stosowania nazw kojarzonych z mięsem, takich jak „burger”, „kiełbasa” czy „stek”, w odniesieniu do produktów pochodzenia roślinnego. Debata na ten temat powraca w unijnej polityce mimo, że zarówno badania konsumenckie, jak i orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE pokazują, iż nie ma podstaw do wprowadzania tego typu zakazów.
Konsumenci akceptują stosowanie tradycyjnych nazw dla produktów roślinnych
Z naszych badań wynika, że konsumenci potrafią odróżnić roślinne alternatywy mięsa, więc zamiast wprowadzać zakazy, które mogą hamować rozwój tej dynamicznej branży, lepiej jest postawić na transparentną i czytelną komunikację, która zapewni konsumentom pełną jasność co do składu produktów oraz ułatwi świadome wybory.
komentuje Marcin Tischner, Public Affairs Coordinator & Sustainability Expert w Fundacji ProVeg.
Debata w Parlamencie Europejskim o nazwach produktów roślinnych powraca
Nie ma żadnych danych, które potwierdzałyby, że konsumenci są wprowadzani w błąd przez roślinne burgery, kiełbasy czy inne alternatywy. Decydenci wciąż wracają do tego nieistotnego problemu, który w praktyce nie dotyczy obywateli. Wręcz przeciwnie, zakaz używania tych określeń szkodzi rolnikom produkującym surowce, takie jak groch czy soja, firmom wprowadzającym innowacyjne produkty i utrudni konsumentom orientację poprzez stosowanie nieznanych nazw.
stwierdził Rafael Pinto, Senior Policy Manager w European Vegetarian Union.
Zezwolenie na stosowanie tradycyjnych nazw dla produktów roślinnych wspiera rolników, zrównoważone źródła dochodu i odporność środowiskową
Choć propozycja została przedstawiona jako sposób na wzmocnienie pozycji rolników w łańcuchu dostaw, to właśnie oni najbardziej skorzystają na rozwoju rynku produktów roślinnych. Zachęcamy decydentów, by wspierali europejskich rolników i państwa członkowskie poprzez rzetelną i przejrzystą promocję żywności roślinnej, stawiając na jasne oznakowanie produktów zamiast ograniczać dostępne formy komunikacji.
dodaje Marcin Tischner z Fundacji ProVeg.