Tymczasowe Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, z inicjatywy byłego wiceministra - Janusza Kowalskiego, w grudniu przedstawiło projekt rozporządzenia mający zakazać używania nazw typu “kiełbasa”, “wędlina” do określania produktów roślinnych. Jak wskazuje najnowsze badanie Fundacji ProVeg obawy byłej Ministry były bezpodstawne. Stanowisko zajęła również Federacja Konsumentów, kluczowa organizacja reprezentująca prawa konsumentów w Polsce.
Inicjatywa tymczasowego Ministerstwa
5 grudnia 2023 r., tymczasowe MRiRW opublikowało projekt rozporządzenia, którego efektem byłoby wprowadzenie zakazu stosowania nazw typu “szynka”, “wędlina”, “wędzonka” i “kiełbasa” w odniesieniu do produktów roślinnych. Pierwotny termin konsultacji społecznych miał upłynąć 6 grudnia 2023 r., ale ich termin wydłużono do 8 stycznia 2024 r. Jak wskazuje najnowsze badanie Fundacji ProVeg obawy poprzedniego MRiRW o dezorientację wśród konsumentów są bezpodstawne.
Problem, który nie istnieje
Powodem wspomnianej inicjatywy ma być zapobieganie rzekomej dezinformacji wśród konsumentów. Jednak jak pokazują badania, polscy konsumenci w znaczącej większości nie mają problemu z używaniem nazw typu “kiełbasa” czy “wędlina” w kontekście produktów roślinnych.
Najnowsze badanie przeprowadzone przez Panel Ariadna na zlecenie Fundacji ProVeg pod koniec grudnia 2023 wskazuje, że 86% Polakom nie zdarzyło się kupić przez pomyłkę roślinnego zamiennika mięsa zamiast produktu mięsnego w ciągu ostatniego roku. Zdecydowana większość osób, która zadeklarowała pomyłkę przyznaje, że powodem był pośpiech lub rozproszenie (77% odpowiedzi), a nie myląca etykieta produktu (23% odpowiedzi).
Zapytani wprost, o stosunek do używania w nazwach produktów roślinnych określeń typu “kiełbasa”, “wędlina”, 75% respondentów nie widzi potrzeby wprowadzania takich obostrzeń lub nie ma zdania na ten temat. Wśród kobiet to aż 81%.
Kluczowe wnioski z badania ProVeg:
- 86% ankietowanych w ciągu ostatniego roku nie pomyliło w trakcie zakupów roślinnych zamienników mięsa z produktami mięsnymi.
- w przypadku pomyłki, respondenci jako główny powód wskazali pośpiech lub rozproszenie (77%), a tylko 23% wskazało błąd spowodowany etykietą produktu (31% mężczyzn vs 14% kobiet).
- Respondenci, którzy kupili roślinny zamiennik w zdecydowanej większości (69%) zjedli zakupiony produkt, 11% oddało osobie, która używa roślinnych zamienników mięsa, a jedynie 8% wyrzuciło go, 9% zwróciło do sklepu, a 7% złożyło reklamacje.
- 75% Polaków nie widzi problemu lub nie ma zdania odnośnie wykorzystywania nazw typu “kiełbasa”, “wędlina” dla roślinnych zamienników mięsa. Tylko 25% twierdzi, że nie powinny być one stosowane (19% kobiet vs 31% mężczyzn).
“Skoro kolejne badania wyraźnie wskazują, że konsumenci nie czują się zdezorientowani nazewnictwem stosowanym w komunikacji roślinnych zamienników mięsa, pozostaje pytanie, jaki jest prawdziwy powód tej inicjatywy. Tymczasowe MRiRW w uzasadnieniu projektu wskazywało na to, że powstał on w oparciu o wnioski np. od inicjatywy #HodowcyRazem oraz Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP. Być może lobby hodowców zwierząt czuje się zagrożone rosnącym trendem redukcji spożycia mięsa wśród coraz bardziej świadomych i dbających o zdrowie i klimat Polaków. Projekt tego rozporządzenia nie był natomiast konsultowany z przedstawicielami branży produktów roślinnych, których niniejsze zapisy bezpośrednio by dotyczyły.” - komentuje Marcin Tischner, Public Affairs Coordinator & Sustainability Expert w Fundacji ProVeg.
Zasadności rozporządzenia nie widzi także Federacja Konsumentów, organizacja która od ponad 40 lat zajmuje się ochroną praw konsumentów w Polsce. W swoim stanowisku informuje: “Argumentowanie, że dzięki wprowadzeniu prawnej ochrony dla nazw „szynka, wędlina, wędzonka i kiełbasa” konsumenci nie będą wprowadzani w błąd nie znajduje odzwierciedlenia w opinii samych konsumentów. (...) Wśród konsumentów rośnie świadomość szkodliwego wpływu na środowisko i zdrowie związanego z intensywną produkcją zwierzęcą i konsumpcją. Duża grupa konsumentów jest skłonna zmienić swoje nawyki żywieniowe w trosce o środowisko, np. ograniczając spożycie mięsa. Jednak aby tak się stało, muszą oni mieć dostęp do szeregu atrakcyjnych, przystępnych cenowo i wygodnych alternatywnych źródeł białka. (...) Atrakcyjność alternatywnych źródeł białka zależy od tego, czy są one łatwo rozpoznawalne przez konsumentów. Dlatego ważna jest informacja i właściwe oznakowanie produktów co będzie z większą korzyścią dla konsumentów niż wprowadzane zakazy.” - mówi Elżbieta Szadzińska, Wiceprezeska Federacji Konsumentów.
“Co ciekawe, zapytaliśmy również respondentów o ich stosunek do sytuacji w której to branża mięsna korzysta z określeń tradycyjnie kojarzonych z produktami roślinnymi (np. nazwy typu ‘hummus z indyka’ czy ‘frytki z piersi kurczaka’). Podział odpowiedzi wyglądał niemal identycznie. Czemu zatem dyskutuje się tylko o obostrzeniach dla branży produktów roślinnych? Czy ‘paluszki rybne’, ‘ptasie mleczko’, ‘czipsy mięsne’ i ‘hot dog’ (z ang. ‘gorący pies’ - co może sugerować, że produkt zawiera mięso z psa) nie wprowadzają konsumentów w błąd? A idąc krok dalej co z nazewnictwem stosowanym w samej branży mięsnej - np. kabanos do produktów z mięsa kurczaka czy krowy, lub określenie ‘szynka’ do produktów z mięsa indyka.” - komentuje Marlena Kozłowska, rzeczniczka Fundacji ProVeg.
O badaniu:
Badanie zostało przeprowadzone na panelu Ariadna na ogólnopolskiej próbie liczącej N=1068 osób.
Kwoty dobrane wg reprezentacji w populacji Polaków w wieku 18 lat i więcej dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania.
Termin realizacji: 29 - 31 grudnia 2023.
Metoda: CAWI.